Ale w wakacje, po skończeniu Shingeki no Kyojin chciałam obejrzeć coś fajnego i krótkiego i tak trafiłam na Death Parade.
Krótko o fabule: Po śmierci każdy z nas w parze z osobą, która umarła w tym samym czasie trafiamy do baru prowadzonego przez barmana Decima. Musimy zagrać w grę ( wcale nie taką straszną, jakby mogło się wydawać) i na jej podstawie arbiter może nas osądzić. Trafisz do pustki czy odrodzisz jako ktoś inny? Twoje dalsze losy zależą od rzutek, bilarda czy kręgli.
Anime było ciekawe właśnie przez pokazanie gry oraz przebitki z życia barmana i jego asystentki, lecz mogłoby być dłuższe, ponieważ wyglądało to tak, jakby przez cały czas autorzy spokojnie prowadzili fabułę, by pod koniec ruszyć jak koń z kopyta i uświadomić sobie ... hej, mamy mało czasu!
Jeżeli mowa o postaciach to nie było z nimi tragedii, aczkolwiek nie były również powalająco ciekawe. Na uwagę zasługują pozostali arbitrzy, którym niestety nie dano zbyt wiele czasu antenowego. Sam Decim miał również swoje świetne chwile ( nie chce wam spoilerować, ale czekajcie do końca serii a sami zobaczycie) . Jeżeli chodzi o muzykę i grafikę to według mnie świetnie oddały klimat serii. Warto zwrócić uwagę na opening, który odbiega klimatycznie od Death Parade, ale również jest świetny.
Anime nie powala na kolana, lecz jest warte obejrzenia. Pomimo kilku braków i niedociągnięć, jest jednym z lepszych tytułów i nie żałuję czasu spędzonego na oglądaniu. Moja ocena to 7/10 .